Z pamiętnika testera #7: Zmiana wizerunku instant.

Jak już pewnie zdążyliście się zorientować (;)) praca testera polega głównie na ciągłym jeżdżeniu, wciąż innym samochodem, z przerwami na siku i pisanie tekstów. To tak z grubsza celem wstępu. Siłą rzeczy od tego ciągłego prowadzenia , zwłaszcza jeśli jeździsz w miarę spokojnie to zaczyna Ci się koszmarnie nudzić, zaczynasz więc rozglądać się na boki. To co można zaobserwować będąc kierowcą zwracającym sporo uwagi na otoczenie, może spokojnie być tematem na całą książkę. Stawiam dolary przeciwko orzechom, że ta sytuacja nie dotyczy jedynie testerów, ale także zawodowych kierowców, przedstawicieli handlowych, czy też ludzi, którzy po prostu sporo podróżują samochodem.  Jest jednak pewna, znacząca różnica, otóż tester z uwagi na wykonywany zawód, wciąż zmienia auta. Czyli robi coś co dla normalnego człowieka jest nieosiągalne, no chyba że ktoś  handluje samochodami, albo je kradnie. Wiąże się z tym również bardzo ciekawe zjawisko psychologiczne ( a może socjologiczne, lub społeczne?).  Mianowicie, nagle masz możliwość skonfrontowania się ze stereotypami, które narosły wokół posiadaczy różnych marek samochodowych i to z pozycji obiektu tegoż stereotypu.

No powiedzmy sobie szczerze, kto z nas nie pomyślał chociaż raz w życiu, że tymi beemkami to jednak jeżdżą egocentryczne dupki, albo że w Mercedesie to musi jechać jakiś bogacz oderwany od szarej rzeczywistości. Jest też druga strona tej karuzeli i tak o ludziach za kierownicą Dacii myślimy, że są niespełna rozumu, albo o kierowcach Peugotów, że to najgorsi kierowcy na świecie, większość z nich ma kapelusz i srogie wąsy. No właśnie, każdy tak pomyślał. Niestety, czy tego chcemy, czy nie świat jest pełen stereotypów i niejako opiera się na nich. Jedne są mniej trafione i obraźliwe, inne są idealnie trafione i jeszcze bardziej obraźliwe, a cześć z nich to kompletne mrzonki wyssane z palca. Tak, czy owak od każdej reguły są wyjątki, pewne anomalie, które zupełnie psują obraz świata i powodują błąd systemu w głowach większości społeczeństwa, a będąc testerem jesteś właśnie jedną z takich anomalii.

Tak więc, mimo że sam jesteś ciągle tym samym gościem, dla ludzi stojących obok Ciebie w korku, co tydzień możesz być kimś zupełnie innym. Ja będę mówił na swoim  przykładzie, więc na wstępie powiem, że mimo niemal 30tki na karku wyglądam nieproporcjonalnie młodo. A kilka lat temu sytuacja była jeszcze gorsza, więc bez dowodu osobistego nie mogłem kupić nawet piwa bezalkoholowego, a za samo patrzenie na papieroski dostawałem od ekspedientki po łapach. Przekładało się to i w sumie nadal przekłada, na to jak odbierają mnie inni ludzie. Tak więc kiedy jechałem nowym BMW to ludzie automatycznie patrzyli na mnie jak na bananowe dziecko mimo, że na koncie nie miałem wystarczającej ilości pieniędzy, żeby zatankować do pełna. Kiedy jechałem sportowym hatchbackiem w stylu Renault Megane RS, w ostentacyjnym żółtym kolorze z drącym się w niebogłosy wydechem to inni uczestnicy ruchu z góry widzieli we mnie szaleńca. Matki od razu łapały swe pociechy za rękę, a nawet nie przekraczałem 50 km/h.  Za to, kiedy jechałem  statecznym kombi, od razu pojawiały się komentarze, że pożyczyłem je od ojca,  żeby podrywać małolatki spod pobliskiego gimnazjum.

Zobacz również:   Z pamiętnika testera #4: Fotel pasażera

Identycznie sprawa miała się ze stróżami prawa, kiedy nawet minimalnie przekroczyłem przepisy, od razu byłem zatrzymywany i bez gadania chcieli mi wlepić najwyższy możliwy mandat. W końcu jak stać mnie na taką furę, to chyba mam marne 500 zł na mandat co nie? No właśnie nie, ale mało komu udało się to wytłumaczyć. Buntowanie się przeciwko takim reakcjom bardzo rzadko ma jakikolwiek sens. Fakt możesz komuś wytłumaczyć, że jest w błędzie i łatka, którą Ci przyczepił tylko na podstawie auta z którego właśnie wysiadłeś jest tak daleka od prawdy, jak Sosnowiec od bogactwa. Da się przemówić do rozumu jednostkom, ale stereotyp w całej reszcie społeczeństwa jest mocny , niczym dziadkowy bimber.

BMW 750Li xDrive

Sprawa ta ma także drugą stronę medalu. Jeżdżąc konkretnym autem, po paru dniach zaczynasz zauważać, że zachowujesz się lekko inaczej na drodze. Kiedy prowadzisz terenowego Mercedesa, którego światła są na wysokości łysiny gościa siedzącego w Punto, zaczynasz sobie pozwalać na drodze na więcej. Nie dlatego, że uderzają Ci do głowy pieniądze, bo tych masz cały czas tyle samo, ale otoczenie po prostu zaczyna Ci pozwalać na więcej. Ludzie boją się zajechać Ci drogę, w ciasnych miejscach puszczają Cię przodem, bo w ich głowach rysuje się obraz jak przejeżdżasz po dachu ich ukochanego Clio, niczym monster truck. A, że ludzie pozwalają na więcej to prędzej czy później zaczynasz to wykorzystywać, a właściwie bardziej trafne jest, dostosowywać się do otaczających warunków. Kiedy jedziesz czymś w stylu Dacii Sandero, zaczynasz jechać jak typowy kierowca z przymusu, czyli nie wychylasz się i poruszasz tempem całej reszty masy aut na ulicy. Za to, jeśli przesiadasz się do trójki od BMW zapominasz o używaniu kierunkowskazów, bo i tak nikt nie oczekuje od Ciebie, że będziesz w ogóle wiedział do czego służy ta dźwignia przy kierownicy. Natomiast jak pojeździsz parę dni Audi, to momentalnie stajesz się chamem, a w butach wyrasta Ci słoma, proste nie? (No offence, kierowcy Audi;))

Wnioski nasuwają się, więc same. Wina za stereotypy jest mniej więcej po środku. Po części wynika to z charakterystyki samochodu którym jeździsz i tego że wpływa ono na Twój charakter i sposób prowadzenia.  Po trochu to skutek tego, jak widzą Cię inni kierowcy i jak oni narzucają Ci pewne wzorce. Warto mieć tego świadomość i porzucić te utarte schematy, bo dzięki temu mamy możliwość ocenić świat takim jak jest naprawdę, a nie jak nam się wydaje, lub słyszeliśmy jaki jest od innych. Na koniec parafrazując klasyka:

 „Morał tej bajki jest krótki i niektórym znany.

Nie patrz na gościa w Mercu jak na bogacza,

 bo może być spłukany”.

Leave a Reply