[TEST] 2020 Isuzu D-Max LSE 1.9L Diesel 163KM Double Cab

Chociaż trzecia generacja Isuzu D-Maxa miała swoją premierę pod koniec 2019 roku, na naszym rynku pojawiła się pod koniec 2020 roku. Już na pierwszy rzut oka widać, że zmieniło się wiele, zarówno pod względem wizualnym jak i mechanicznym. Poza Europą jest dostępny z dwoma silnikami Diesla o pojemności 1,9 oraz 3 litrów. U nas niestety ze względów na normy Euro dostępna jest wyłącznie słabsza jednostka, znana również z drugiej generacji D-Maxa. Więc jaki jest nowy D-Max?

 

Nowy D-Max wygląda teraz bardziej agresywnie. Wszystko za sprawą większego grilla i nowych, ostro zarysowanych reflektorów, które tym razem są w technologii Bi-LED (w standardzie od wersji LSX). Projektanci przyłożyli również sporą wagę do samej bryły auta. Isuzu jest bardziej opływowe, co realnie ma wpływa na zmniejszenie szumów powietrza. Najbogatszą wersję D-Maxa czyli testowane LSE cechują liczne wstawki w kolorze czarnym. Mamy tu m.in. pomalowane na czarno lusterka, grill, dolna część zderzaka czy progi. W standardzie dostaniemy 18 calowe felgi, również w kolorze czarnym. Wygląda to bardzo fajnie, w połączeniu z białym lakierem.

Ogromnych zmian dokonano również we wnętrzu. Chociaż koncepcja rozmieszczenia jest bardzo podobna to jednak design został całkowicie zmieniony. Kształt i wygląd deski rozdzielczej jest bardziej kanciasty i jednocześnie “europejski”. Wygląda bardziej elegancko i nowocześnie. Umieszczono też zupełnie nowe koło kierownicy. Pojawiło się na niej więcej przycisków, a to ze względu na dużo bardziej rozbudowany komputer pokładowy, oraz obsługę aktywnego tempomatu. Posługiwanie się tymi funkcjami jest jednak intuicyjne. Gorzej sprawdza się instynktowne obsługiwanie klimatyzacji. Chociaz panel wygląda bardzo nowocześnie, to Isuzu poszło tu w kierunku modnych przycisków przypominających klawiaturę pianina. Wszystkie przyciski są rozmieszczone na jednym poziomie, przez co trzeba się mocniej skupić, by mieć pewność z której funkcji korzystamy.

Całe wnętrze pickupa jest pełne schowków i praktycznych dodatków. Po stronie pasażera mamy dwa schowki w dolnej i górnej części deski rozdzielczej. W górnym umieszczono odtwarzać płyt DVD (tak, na ekranie systemu multimedialnego można oglądać filmy DVD). Nad ekranem jest też jeszcze jeden płytki schowek na drobne rzeczy, natomiast pod panelem klimatyzacji znalazła się spora wnęka. W drzwiach są duże kieszenie ze specjalnymi wyżłobieniami na butelki i to we wszystkich czterech drzwiach.

Na tunelu środkowym znajdziemy dwa miejsca na napoje, które mogą być też idealnym miejscem na smartfon. Dodatkowe dwa wysuwane uchwyty na kubki znajdziemy zarówno po lewej jak i prawej stronie deski rozdzielczej. Rozwiązanie na tyle wygodne, że mały kubek zawsze znajdzie się pod ręką. Kolejne uchwyty na napoje umieszczono w dużym podłokietniku tylnej kanapy. Tu też bez problemu zmieści się smarfon. Ciekawostką jest wysuwany w tylnej części fotela haczyk. Fajne rozwiązanie zwłaszcza jeśli chcemy powiesić np. siatkę, ponieważ pickup nie dysponuje tradycyjnym bagażnikiem.

System multimedialny to 9 calowy ekran (standard w najbogatszej wersji LSE) z bardzo prostym i nierozbudowanym interfejsem. Niestety brak tutaj języka polskiego. Sam system jest prosty, ale oferuje najważniejsze funkcje. Jest radio cyfrowe DAB, łączność bluetooth z telefonem i klasyczny odtwarzacz płyt CD. Zamiast wbudowanej nawigacji mamy tutaj wyłącznie możliwość podłączenia smartfona przez Android Auto, Apple CarPlay czy Miracast. W przedniej części auta umieszczono jeden port USB i wyjście 12V. Drugie USB trafiło dla pasażerów tylnego rzędu.

Wnętrze jest bardzo komfortowe. Fotele w przedniej części auta są obszerne i wygodne. Pozycja za kierownicą jest bardzo dobra, a w znalezieniu idealnego położenia pomaga regulowana w dwóch płaszczyznach kierownica. Ta natomiast została pokryta bardzo przyjemną skórą. W tylnej części auta poprawiono komfort kanapy. Jest ona teraz bardziej pochylona. Tylną kanapę można położyć, albo podnieść siedziska (w stylu Magic Seats znanego z Hondy), co pomoże przewieźć większe przedmioty, których nie chcemy umieszczać na pace.

Pickup w wersji Double Cab czyli z podwójną kabiną jest w stanie zabrać ze sobą 1065 kg. Paka ma wymiary 1571 mm długości oraz 1530 mm szerokości. Zabudowa paki została wykonana przez firmę Road Ranger, a jej koszt to 11 950 zł netto. Jakość wykonania zabudowy zasługuje na uznanie. Jest dobrze spasowana i wykonana z dobrych materiałów. D-Max jest w stanie pociągnąć przyczepę bez hamulców o masie do 750 kg, a z hamulcami nawet 3500 kg.

Serce D-Maxa pozostało bez zmian. Nadal mamy silnik Diesla o pojemności 1,9 litra. Moc maksymalna to 163 KM, a maksymalny moment obrotowy wynosi 360 Nm w zakresie 2000-2500 obr./min. Do dyspozycji mamy nadal 6-biegową skrzynię automatyczną, z tym że została zmieniona jej charakterystyka. Nie jest to auto, które cechuje się wysoką kulturą pracy. Skrzynia biegów czasem nie potrafi dobrać odpowiedniego biegu, chociaż zmiany biegów są płynne. Z drugiej strony silniki Isuzu cechują się bardzo wysoką niezawodnością, a obecna charakterystyka skrzyni biegów poprawiła zużycie paliwa. Na drodze krajowej przy spokojnej jeździe można uzyskać wynik nawet w okolicach 6 litrów, chociaż przeważnie zużycie paliwa oscyluje w granicach 7,3 litra. Podczas jazdy ze stałą prędkością 120 km/h, zużycie paliwa wynosi średnio 9,4 litra, a przy 140 km/h wynik wynosi 11,6 litra. W mieście D-Max potrzebuje około 9-10 litrów na 100 km.

Osiągi nie są powalające, chociaż większość dostępnych na naszym rynku pickupów mają ten sam problem. Niestety brakuje w ofercie drugiej, większej jednostki, którą można dostać poza Europą, czyli 3 litrowego Diesla o mocy 190 KM i 450 Nm. Jednostka 1,9 nie jest najsłabszą z dostępnych na naszym rynku, ale nie jest też czymś imponującym. Na drogach publicznych czuć ociężałość. Co innego w terenie. Na bezdrożach D-Max czuje się o wiele lepiej.

Zobacz również:   [TEST] Skoda Octavia RS Plug-In Hybrid iV

Nowa generacja D-Maxa to w dużej mierze pozostawienie sprawdzonych właściwości terenowych przy jednoczesnej poprawie komfortu i to czuć. Przeprojektowane zostało zawieszenie, zmieniona została rama auta, a wygodę w prowadzeniu poprawia teraz elektryczne wspomaganie kierownicy. Isuzu zapewnia też dobry komfort akustyczny. Auto jest bardzo dobrze wyciszone, a we wnętrzu jest cicho nawet przy 120 km/h, a przy 140 km/h jest odrobinę głośniej, ale dźwięki nie są irytujące.

Poza drogami utwardzonymi Isuzu D-Max czuje się najlepiej. Mamy tu klasyczny napęd 4×4 z reduktorem i seryjną blokadą tylnego mostu. Isuzu powinien poradzić sobie z praktycznie każdą trudniejszą drogą nieutwardzoną, a to co ogranicza pickupa od bardziej ekstremalnych przepraw to opony, które w bardzo trudnych warunkach mogą okazać się niewystarczające. Jednak do większości przepraw terenowych oraz przejazdów po grząskiej drodze Isuzu będzie w stanie wyjść z opresji bez szwanku. W warunkach zimowych radzi sobie równie dobrze. Zmiany w konstrukcji D-Maxa pozwoliły na zwiększenie głębokości brodzenia do 80 cm, czyli prawie tyle ile w Fordzie Rangerze Raptorze. Są też pewne minusy. Brak mechanizmu różnicowego nie pozwala na jazdę z napędem na 4 koła po suchym asfalcie, natomiast z tyłu auta brakuje miejsca na przymocowanie liny.

 

 

Isuzu stawia ogromny nacisk na bezpieczeństwo. Nowy D-Max osiągnął notę 5 gwiazdek w testach zderzeniowych Euro NCAP, co w tej klasie aut jest niespotykane. Lista systemów bezpieczeństwa jest tak długa, że nie sposób wszystkiego wymienić. Przede wszystkim trzeba jednak wspomnieć o aktywnym tempomacie, z utrzymaniem pasa ruchu i utrzymaniem odstępu od poprzedzającego pojazdu. D-Max ma również system rozpoznający niezamierzoną zmianę pasa ruchu, oraz system wspomagający nagłe, nieoczekiwane hamowanie. Jest też system monitorowania martwego pola, który informuje nas, gdy pojazd znajduje się obok nas, oraz system monitorowania ruchu poprzecznego za pojazdem. A to tylko garstka z nich.

 

Isuzu D-Max chociaż może wydawać się autem przeznaczonym stricte do trudnych zadań, w rzeczywistości jest też autem, które bez problemu sprawdzi się na co dzień. Z jednej strony mamy pojemną pakę, twarde materiały w środku, wysoki prześwit, solidne zawieszenie i przede wszystkim świetny napęd na cztery koła. Z drugiej strony zawieszenie jest komfortowe, wyposażenie poprawiające zwłaszcza bezpieczeństwo jazdy porównywalne z autami osobowymi wyższych segmentów oraz systemy pomagające w codziennym użytkowaniu. D-Max jest też przestronny i wygodny. To co wyróżnia go wśród konkurencji to właśnie wysoki poziom bezpieczeństwa i niezawodne silniki. Oczywiście bogate wyposażenie ma swoje odzwierciedlenie w cenie końcowej, więc w porównaniu do poprzedniej generacji ceny poszły w górę. Koszt najdroższego D-Maxa w wersji LSE wynosi 138 950 zł netto. Nie jest to jednak cena wyższa od tej, którą oferuje konkurencja, a bogate wyposażenie i atrakcyjny wygląd może zwiększyć popularność tego modelu w naszym kraju. Oby, bo to naprawdę solidne auto.

Leave a Reply