[TEST] Alpine A110 GT

Reaktywacja marki po wielu latach nieobecności nie zawsze zwiastuje sukces. Pod skrzydłami Renault w 2017 roku wskrzeszono markę Alpine wraz z premierą modelu A110. W 2020 roku koncern zastanawiał się nad zakończeniem produkcji niszowego modelu ze względu na cięcia kosztów, jednak świetne wyniki sprzedaży prawdopodobnie przedłużyły życie francuskiego auta sportowego. W 2022 roku Alpine A110 sprzedała się bowiem lepiej niż konkurencyjny Porsche Cayman. Mało tego, chętnych na model A110 jest tak wielu, że wyprzedała się cała produkcja na 2023 rok.

Alpine A110 dostępny był i jest w różnych wersjach, które jak to bywa w niszowych autach są często limitowane. Prezentowany egzemplarz to model GT, czyli samochód z mocniejszym silnikiem, ale bardziej komfortowym zawieszeniem. Zewnętrzny design stara się oddać najważniejsze cechy swojego protoplasty, A110 z lat 60-tych poprzedniego wieku. Ciężko oddać wierną kopię klasycznego modelu, zwłaszcza jeśli trzeba spełnić odpowiednie normy, jak i zapewnić przyzwoity komfort. Z tego powodu nowe A110 jest znacznie większe i nie zachowuje idealnych proporcji jak jego poprzednik. Mimo to, projektantom udało się zachować ducha Alpine A110 przede wszystkim dzięki charakterystycznym elementom jak podwójne lampy z przodu, czy wąskie lampy z tyłu.

Francuzi starają się w delikatny sposób podkreślić pochodzenie modelu, więc znajdziemy zarówno emblematy z francuską flagą jak i logo Alpine. Niskie, a zarazem szerokie nadwozie mocno podkreśla charakter auta. Ma być sportowo i jest. Z tyłu umieszczono spory dyfuzor, a podwozie jest płaskie, co poprawia docisk auta przy wyższych prędkościach. Całe nadwozie wykonano z aluminium więc jest też niezwykle lekkie.

W przeciwieństwie do starego Alpine A110, gdzie silnik był umieszczony z tyłu, ten model ma silnik umieszczony centralnie, a rozkład masy jest niemal idealny: 44% na przód oraz 56% na tył. A jeśli już o silniku mowa auto zostało wyposażone w silnik z Megane RS, czyli turbodoładowaną jednostkę o pojemności 1.8 litra. Wersja GT oznacza, że mamy tu mocniejszy wariant czyli 300 KM mocy maksymalnej i 340 Nm maksymalnego momentu obrotowego dostępnego od 2400 obr./min. Cztery cylindry może nie robią wrażenia, ale do napędzenia auta ważącego nieco ponad tonę nie potrzeba niczego więcej. 7 biegowa dwusprzęgłowa skrzynia działa szybko, a w trybie Track wskaźnik obrotów chętnie wchodzi na czerwone pole kopiąc w plecy po każdej zmianie biegów. Alpine potrafi być niezwykle brutalne, gdy tego chcemy, a jednocześnie bardzo powściągliwe w trybie normalnym.


Przyspieszenie do 100 km/h wynosi 4,2 sekundy, a prędkość maksymalna to 250 km/h. Alpine A110 jest jednak mocno podatne na boczne podmuchy wiatru więc przy prędkości 180 km/h auto zaczyna robić się mniej stabilne. A110 wydaje się być za to idealnym towarzyszem zakrętów. Te przecina się nad wyraz ochoczo, a świetny rozkład masy pozwala na pewną jazdę nawet w gorszych warunkach pogodowych. Standardowe, bardziej komfortowe zawieszenie wersji GT w porównaniu do bardziej wyczynowej S-ki wydaje się być idealnym wyborem. Szczególnie jeśli zamierzasz większość czasu spędzać na publicznych drogach, a i w tym przypadku nie jest to idealny kompan na co dzień.

Alpine A110 jest bardzo głośne. Już w trybie Normal dłuższa jazda ze stałą prędkością potrafi wymęczyć nasze uszy. Sytuacja zmienia się, gdy to my chcemy uzyskać rasowe wrażenia akustyczne. W trybie Sport A110 strzela popcornem nawet bez rozgrzewki, a przy bardziej rasowej jeździe mamy symfonię strzałów i wkręcającego się w obroty silnika.

Kolejnym przykładem na to, że A110 nie jest idealnym towarzyszem codziennych podróży jest bagażnik. Właściwie są tutaj dwa miejsca na bagaże, jeden z przodu, drugi z tyłu, oba mają po około 100 litrów pojemności. Jeśli chcesz robić zakupy spożywcze, lepiej nie pakować ich do tego z tyłu, ponieważ rozgrzany wydech nagrzewa to miejsce. Chcesz włożyć zakupy do przedniego bagażnika? Jest nieustawny, no i trzeba za każdym razem pociągać wajchą od otwierania maski we wnętrzu. Szukasz schowka wewnątrz? W opcji możesz mieć pojemnik na drobiazgi umieszczony z tyłu między fotelami. Ewentualnie włożyć coś bezpośrednio za fotel.

Zobacz również:   [TEST] Volvo XC60 T8 R-Design

Wnętrze jest bardzo proste i można powiedzieć, że nawet nieco spartańskie. Wykonane zostało natomiast w większości z dobrych jakościowo materiałów. Fotele są wykończone przyjemną w dotyku skórą, tak samo jak deska rozdzielcza. Brązowy kolor tapicerki nadaje wnętrzu elegancji. Nie podobają mi się natomiast niektóre elementy pochodzące ze starszych modeli Renault, jak panel klimatyzacji, przyciski do otwierania szyb czy panel do sterowania radiem za kierownicą. Nie chodzi mi o to, że pochodzą one z tańszych modeli, ale jakość plastiku, z którego są wykonane po prostu nie przystoi temu autu. Na szczęście w trakcie jazdy łatwo zanurzyć się w wir jazdy i zapomnieć o tych drobnych niedoskonałościach.

System multimedialny jest bardzo prosty i korzysta się z niego raczej niechętnie. Warto więc korzystać z Android Auto albo Apple CarPlay, które poprawia responsywność działania. Dużo więcej dobrych słów mogę natomiast powiedzieć na temat cyfrowych zegarów. Te są bardzo czytelne i w zależności od wybranego trybu jazdy zmieniają swój styl graficzny. Nie narzucają zbyt dużej ilości informacji, a obraz jest dobrej jakości.

Alpine A110 GT nie jest idealnym samochodem typu Gran Turismo, jak mogłaby sugerować nazwa. Jest natomiast idealnym wyważeniem między podstawowym A110, a nieco zbyt zadziornym A110S, zapewniając świetne wrażenia z jazdy, ale z możliwie dobrym komfortem jazdy. Testowany A110 GT kosztuje około 350 tysięcy złotych. Czy warto dopłacać do wersji GT? Różnica jest dość spora, a osiągi nie są tak diametralnie różne. Dla prestiżu i kilku cyferek pewnie warto. Szkoda tylko, że jest to pierwszy i ostatni samochód marki po reaktywacji, który wyposażono w silnik spalinowy. A110 GT daje mnóstwo frajdy, nie tylko dlatego, że ma przyzwoite osiągi, ale też dlatego, że czuć w nim kontakt człowieka z maszyną, a dźwięk silnika nawet tego czterocylindrowego i symfonii z wydechu trudno będzie zastąpić.

Leave a Reply