[TEST] Dacia Sandero TCE 100 LPG Comfort

Jeszcze 17 lat temu, podczas premiery pierwszego Logana nikt nie spodziewał się, że rumuńska marka stanie tak solidnie na nogi. A jednak się udało. Z każdym nowym modelem i nową generacją auta mocno się rozwinęły, natomiast najnowsze Sandero w zupełności kończy ze stereotypem niskiej jakości. Trzecia generacja Sandero pokazuje, że najtańszy samochód na rynku może być kupowany nie tylko ze względu na cenę, ale też wygląd i technologię. Nowe Sandero może po prostu się podobać.

Przede wszystkim należy podkreślić fakt, że zdecydowano się zrezygnować z jakichkolwiek półśrodków. Projektanci postawili na modne, ostre rysy i dynamiczną linię nadwozia. W dużej mierze pomogły w tym światła, które (zarówno dzienne jak i mijania) zostały wykonane w technologii LED i to już od podstawowej wersji wyposażenia. W końcu pojawiły się normalne klamki w drzwiach, zamiast reliktów ubiegłego wieku. Co prawda te i wiele innych zmian mają swoją cenę, która za najtańszą wersję wynosi już nie w granicach 30, a 40 tysięcy złotych. Na słowo usprawiedliwienia warto podkreślić, że ceny rynkowe samochodów innych marek również wzrosły.

Chociaż Sandero dzieli płytę podłogową z Clio V, to jest od niego wyraźnie większy i bardziej przestronny we wnętrzu. A jeśli już o wnętrzu mowa, tutaj też czuć powiew świeżości i cywilizacji. Już Duster drugiej generacji mógł się podobać, jednak to Sandero wyznaczyło nowy standard wśród rumuńskiej marki. Co do samego designu nie ma się niemal kompletnie do czego przyczepić. Deska rozdzielcza jest elegancka, dość minimalistyczna z klasycznym panelem klimatyzacji automatycznej. Jest też duży wyświetlacz umieszczony wysoko, aby zminimalizować czas odrywania wzroku od drogi. Może ramka ekranu mogłaby być nieco mniejsza, ale to szczegół.

Podłoże niskiej ceny gdzieś jednak musi się znaleźć i to najbardziej odczujemy poprzez dobór materiałów, z których wykonano elementy wnętrza. Nie ma co ukrywać, jest twardo, a plastiki są szorstkie i mało przyjemne w dotyku. Jedynym miękkim elementem jest pas deski rozdzielczej, który pokryto materiałem. Warto jednak nadmienić, że materiały chociaż niższej jakości nie biją po oczach tandetą. Jest po prostu w porządku. Schowki we wnętrzu nie należą do największych, nawet te w drzwiach, więc umieszczenie większej butelki z napojem może okazać się lekkim problemem. Z drugiej strony na konsoli środkowej przeznaczono miejsce na dwa kubki, wyjście 12V i port USB. Drugie USB znajduje się przy ekranie multimediów, które służy również do łączenia się z systemem Android Auto i Apple CarPlay za pomocą kabla. Warto tu jednak wspomnieć, że Android Auto w przypadku Sandero można podłączyć również bezprzewodowo jeśli posiadamy odpowiedni smartfon. Obok ekranu jest też fabryczny uchwyt do telefonu.

Dacia oferuje klasyczne zegary za kierownicą, z rozbudowanym komputerem pokładowym po środku. Fajnie, że możemy sprawdzić zarówno poziom zbiornika benzyny jak i gazu, oraz zasięg na obu rodzajach paliwa. Obsługa komputera jest prosta, a ilość informacji na temat auta duża. Cieszy też fakt, że w końcu przeniesiono włącznik tempomatu i ogranicznika prędkości z tunelu środkowego na kierownicę. Nie spowodowało to bynajmniej, że na kierownicy jest teraz zbyt dużo przycisków. Według mnie jest optymalnie, a obsługa jest intuicyjna.

System multimedialny, chociaż jest bardzo zbliżony do tego, który znamy z poprzednich modeli Dacii, to został znacznie odświeżony. Jest nowa szata graficzna, jakość ekranu jest nieporównywalnie lepsza, tak samo jak szybkość działania. Sam interfejs jest tak samo prosty i intuicyjny jak było to do tej pory. W menu wkradł się jednak drobny błąd, który zamiast napisu nawigacji powtarza podmenu z ustawieniami pojazdu. Takie niuanse zostaną poprawione prawdopodobnie przez aktualizacje systemu, więc nie jest to bynajmniej coś uciążliwego, ale rzuca się w oczy. Największą nowością jest jednak wspomniana wcześniej bezprzewodowa łączność z Android Auto. Ciężko się tak naprawdę do czegoś przyczepić, jak na samochód w tym przedziale cenowym jest więcej niż dobrze.

 

Siedzenia nie należały do mocnych stron Dacii. Ich budowa niezależnie od modelu potrafiła męczyć po dłuższym czasie. W nowym Sandero dalej nie jest mega komfortowo, ale czuć postęp. Da się przejechać 200 kilometrów bez uczucia zmęczenia czy bólu pleców, więc jest dobrze. W wersji Comfort mamy kierownicę regulowaną w dwóch płaszczyznach i fotel z regulacją wysokości więc znalezienie wygodnej pozycji nie sprawi większych problemów. Przestrzeń we wnętrzu jest przyzwoita. Wielkość wzdłużna kabiny wzrosła o 42 milimetry, a za wysokim kierowcą (180 cm wzrostu) bez problemu usiądzie równie wysoki pasażer, który będzie miał wystarczającą ilość miejsca na nogi do komfortowej podróży. Podłokietnik dla kierowcy to również element wyposażenia najbogatszej wersji Comfort.

Przestrzeń bagażowa nie robi szału. Otrzymujemy 328 litrów pojemności, co jest wynikiem raczej przeciętnym. Renault Clio V generacji oferuje o 62 litry przestrzeni więcej, jednak tam mamy mniej miejsca w kabinie pasażerskiej. Do mniej wymagającej eksploatacji i codziennych miejskich podróży pewnie wystarczy, jeśli będziemy potrzebowali przewieźć komplet pasażerów i większą ilość bagaży to wtedy pojawi się problem. Mimo budżetowości auta konstruktorzy nie zapomnieli o haczykach na siatki, których jest w bagażniku aż cztery.

Zobacz również:   [TEST] Skoda Karoq Scout 1.5 TSI 4x4

Pod maską testowanego Sandero pracuje litrowy silnik benzynowy o mocy 90 KM i maksymalnym momencie obrotowym 160 Nm. Podczas jazdy na gaz LPG silnik osiąga o 10 KM i o 10 Nm większe wartości. Prezentowane wartości nie robią wrażenia, tak samo jak przyspieszenie, które od 0 do 100 km wynosi 11,6 sekundy. Jednak podczas jazdy miałem odmienne wrażenie niż przedstawiane wartości. Przy nieobciążonym lub średnio obciążonym samochodzie dynamika jazdy była o dziwo bardzo dobra. W mieście wartości te są w zupełności wystarczające, natomiast na trasie też nie miałem problemu np. podczas wyprzedzania. Momentami była potrzebna redukcja o dwa biegi w dół. Jeśli chodzi o osiągi to wbrew pozorom wydają się być wystarczające dla mniej wymagających kierowców, a odczucia z osiągów między benzyną a LPG są niezauważalne. Minusem, który należy się dla Sandero jest kultura pracy. Praca trzycylindrowej jednostki jest mocno odczuwalna w kabinie podczas postoju. Drgania są dość spore, dużo większe niż w Dusterze również z silnikiem 1.0 LPG. To samo tyczy się wyciszenia wnętrza. Chociaż mamy sześciobiegową skrzynię biegów, to podczas jazdy z prędkością 140 km/h silnik pracuje na poziomie 3000 obr./min., ale najbardziej słyszalne są szumy z drogi jak i opory powietrza. Myślę, że sporo oszczędności poszło w odpowiednie wygłuszenie auta, a szkoda. Przy jeździe z prędkością 120 km/h jest o wiele lepiej.

Te wady rekompensuje jednak bardzo dobra ekonomia podczas jazdy. Już sama jazda na benzynie była dla mnie pozytywnym zaskoczeniem. W mieście zużycie paliwa oscylowało średnio w 7,8 litrów na 100 km. Na drodze krajowej udawało mi się zejść poniżej 5 litrów. Na drogach szybkiego ruchu przy 120 km/h Sandero zużywało średnio 6,5 litra, natomiast przy 140 km/h było to już 7,4 litra benzyny bezołowiowej. Jeśli chodzi o zużycie gazu LPG było to odpowiednio 11,7 litra w mieście, 6,7 litra na drodze krajowej, 8,3 litra przy prędkości 120 km/h oraz 9,9 litra gazu LPG przy prędkości 140 km/h. Jak dla mnie wyniki bardzo dobre. Kolejnym plusem są zbiorniki na paliwo. Zbiornik na benzynę ma 50 litrów, natomiast na gaz LPG 40 litrów. Dzięki temu łączny zasięg na obu zbiornikach wynosi sporo ponad 1000 km, w zależności od tego z jakich dróg korzystamy. Fajnie, że zbiornik o wielkości 40 litrów pozwala na dłuższe zasięgi, a co za tym idzie rzadsze wizyty na stacjach tankowania.

Zastosowana w nowym Sandero płyta podłogowa CMF sprawiła, że nowa Dacia prowadzi się dużo pewniej. Dalej jest sprężyście i miękko, a zawieszenie jest bardziej komfortowe, tyle, że tą wygodę czuć, w przeciwieństwie do po prostu miękkiego zawieszenia. Sandero prowadzi się też całkiem przyzwoicie i pewnie słucha poleceń. Różnica jest ogromna. Do tego możemy dokupić za uczciwe pieniądze pakiety lub pojedyncze elementy wyposażenia, które poprawią bezpieczeństwo. Np. auto było wyposażone w pakiet City Plus za 1900 zł, który oferuje kilka przydatnych systemów takich jak: czujniki parkowania przód/tył, kamera cofania, martwe pole i bezkluczykowy dostęp.

Nowa Dacia Sandero jest autem, które rozwojowo przegoniła swojego większego brata, Dustera. Już Duster pokazał, że budżetowo, nie musi oznaczać źle. Dla malkontentów powstał nowy Sandero, któremu nie trudno odmówić ładnej linii i wyposażenia, które jest na czasie. Oczywiście nie sposób było upchnąć tego wszystkiego w niskiej cenie bez cięć budżetowych jak np. nadal twarde materiały wykończeniowe. Cena bazowa też uległa spodziewanemu wzrostowi, ponieważ podstawowe Sandero kupimy teraz za 40 tysięcy złotych. Podstawę wybiorą z pewnością nieliczni więc decydując się na rozsądny egzemplarz trzeba wydać odrobinę więcej. Testowane Sandero z silnikiem 1.0 TCe oraz instalacją LPG z większością wyposażenia dostępnego w opcji to wydatek 61 450 zł. Tyle pokazał konfigurator. Uważam, że to nadal niewiele, zwłaszcza, że nowe Sandero ma się czym bronić. Silnik z instalacją gazową wydaje się być najbardziej trafionym wyborem, tym bardziej, że za dopłatę zaledwie 1000 zł, dostajemy instalację zainstalowaną fabrycznie z gwarancją.

Leave a Reply