Jeśli czytaliście nasze poprzednie testy Isuzu D-MAX, to wiecie, że jest to pickup do zadań specjalnych. To auto terenowe, które nie boi się pracy w trudnych warunkach. W 2017 roku auto przeszło drobny lifting i dostało nowy silnik spełniający najnowsze normy emisji spalin. Jednak tym razem nie będę skupiał się całkowicie nad zmianami, to już sprawdziliśmy w poprzednim teście. Tym razem sprawdzimy D-MAXa zmodyfikowanego przez ARCTIC TRUCKS i zabudową FULLBOX-SCZ

Czym jest przeróbka ARCTIC TRUCK?
Jest to dostosowanie samochodu by mógł przemieszczać się na 35 calowej, terenowej oponie. Nie jest to łatwe zadanie, ponieważ opona o takiej wielkości po prostu nie mieści się we wnęce oraz wystaje poza obrys samochodu. By auto spełniało wszelkie przepisy i mogło komfortowo oraz bezpiecznie poruszać się po drogach trzeba poddać auto podwyższeniu oraz poszerzeniu. Zawieszenie Isuzu zostało podniesione o około 30 mm, a także został wykonany body lift o 20 mm. Auto ostatecznie mierzy 1910 mm wysokości czyli 180 mm więcej niż przed modyfikacją. Auto wyposażono w dodatkowe nakładki poszerzające samochód by mogło spełniań wymogi prawne, przez co D-Max stał się szerszy o 180 mm, a całkowita szerokość wynosi aż 2040 mm.

To nie jedyne zmiany w parametrach samochodu. Zmieniły się także parametry kątów natarcia z 30° na 36° oraz zejścia z 25° na 28°. Zmiany te pozwalają teraz pokonywać bardziej strome wzniesienia bez obawy o urwanie paki. Terenowe opony BFGoodrich All Terrain T/A KO2, aż kuszą na wjazd w najtrudniejszy teren.

Zmiany miały nie tylko wpływ na właściwości terenowe, ale również na postrzeganie samochodu. Auto nagle stało się jeszcze bardziej męskie, muskulatura zostaje bardziej napompowana, wzbudzając zachwyt i podziw. Cały pakiet ARCTIC TRUCKS dopełnia dodatkowa zabudowa FULLBOX-SCZ, która sprawia wrażenie obcowania z jakimś sportowym pick-upem poprzez ulokowany duży spoiler dachowy i zamykaną płaską pokrywę, która prawdopodobnie poprawia nieco aerodynamikę podczas podróży z prędkościami 80-120 km/h.
Galeria zabudowa FULLBOX-SCZ:
Modyfikacje ARCTIC TRUCK można dokonać na każdej wersji kabiny, wyposażenia oraz bez względu czy wybierzemy skrzynię manualną czy automatyczną. Testowany model był wyposażony w podwójną kabinę, najbogatsze wyposażenie LSX oraz automatyczną skrzynię biegów. Modyfikację możemy jednak zamówić nawet w najbiedniejszej wersji z pojedynczą kabiną. Moim zdaniem wydając dodatkowe blisko 50 tys. zł na dostosowanie samochodu nie warto odmawiać sobie odrobiny luksusu w postaci automatycznej klimatyzacji, skórzanych foteli, kamery cofania czy przyzwoitego nagłośnienia jak na tą klasę samochodu. Szczególnie, że D-Max jest jedną z tańszych propozycji na Polskim rynku.
Galeria wnętrze wersji LSX
Niestety codzienne użytkowanie D-Maxa AT35 ARCTIC TRUCK nie jest najłatwiejsze. W mieście ciężko znaleźć odpowiednie miejsce, musi być odpowiednio szerokie i długie. Również zwrotność nie jest jego mocną stroną. Równie trudno będzie zasiąść w samochodzie, podłoga D-Maxa jest na tyle wysoko, że musimy już nieco wspinać się do samochodu, tutaj z pomocą przychodzi dodatkowy stopień.

Silnik 1.9 D to chyba najsłabszy element tego samochodu. Jego moc 163KM i moment obrotowy 360Nm osiągany przy 2000-2500 obr./min. nie wgniatały w fotel w cywilnej wersji, a w testowanej sprawiał wrażenie nieco ociężałego. Również 6 biegowa automatyczna skrzynia biegów nie należała do demonów prędkości, a wartości przyspieszenia były niewystraczających na polskich szosach. Jednak wszystko się zmienia, gdy wjedziemy Isuzu w teren. Tam nie potrzebujemy szybkiej skrzyni biegów, właściwie to najbardziej pożądaną funkcją jest wybranie automatu w tryb manualny i zablokowanie jej na 1, 2 a czasem na 3 biegu. Auto tak dobrze sobie radziło w terenie, że gdy oddawałem samochód uświadomiłem sobie, że niemiałem okazji włączyć trybu 4L. Mimo małej mocy i nie największego momentu obrotowego Isuzu bez problemu dawało sobie radę podczas jazdy w trudnych, nieraz stromych, błotnistych warunkach. Właściwie, to rzadko włączałem napęd na 4 koła, najlepsza jest frajda z napędem na tylną oś. Jazda w terenie to bułka z masłem. Aż chciałbym znów zasiąść do tego olbrzyma.

Jazda na co dzień D-MAXem ARCTIC TRUCK, będzie droższa niż jazda cywilną wersją Isuzu. Auto w mieście średnio paliło 9,5 l/100 km, na trasie jadąc oszczędnie spalanie utrzymuje się na poziomie 8 – 9 l/100 km, jazda drogami ekspresowymi to spalanie na poziomie 11,5 l/100 km, a z prędkością 140 km/h o ile ją osiągniemy D-max spala 14-15 l/100 km.

Isuzu D-MAX ARCTIC TRUCK to jeden z moich ulubionych funcarów, zaraz po Mustangu z V8 jest w moim garażu marzeń. Ale nie dlatego, że ma systemy bezpieczeństwa, silnik elektryczny, autonomiczny tryb jazdy, ale dlatego, że tego nie ma. Nie jest zbyt nowoczesny, jest czasem toporny, trudny, upierdliwy w codziennie jeździe. Ale kochany w tym do czego powstał, czyli do doskonałej jazdy w terenie. Osoba, z którą testowałem D-MAXa w terenie powiedziała: „nie przejdziemy, nie mamy wyciągarki”, ja natomiast odpowiedziałem: „nie przejmuj się, nie potrzebujemy tego w tym samochodzie”. I rzeczywiście dodatkowa pomoc okazała się zbędna, a ryzykowaliśmy zostawienie samochodu w rwącej rzece. Test zakończę na zdaniu, Ten samochód jest niesamowity. 😉
Koszt: Cena Isuzu D-max w wybranej specyfikacji, Pakiet ARCTIC TRUCK 39 500 zł Netto oraz FULLBOX-SCZ około 10 000 zł netto (należy kontaktować się z dealerem by poznać szczegółowe ceny zabudowy)