Do niedawna myślałem, że dzisiejsza motoryzacja niczym mnie już nie zaskoczy. Różne marki, chociaż różniące się od siebie w gruncie rzeczy były na tyle dobre, że ciężko było znaleźć jakieś wady, które mogą być uciążliwe na co dzień. Różnica przede wszystkim wynikała od segmentu i klasy auta, a także ilości czarnego plastiku, z którego trzeba zbierać kurz. I wtedy pojawił się on, cały na biało, lub jak w tym przypadku Cloud Blue, czyli Volvo EX30. Prawdziwa nowość w marce Volvo i o zgrozo prekursor przyszłości marki.
Zacznę jednak od początku, czyli to co widzimy na pierwszy rzut oka. Zewnętrzny design to oczywiście kwestia gustu, jednak Volvo znane z konserwatywnego podejścia do designu zaczęło zbyt mocno eksperymentować. Efektem tego eksperymentu powstał Crossover o sylwetce hatchbacka. EX30 wygląda bardzo lekko jak na swoje 1,8 tony i niewielkie rozmiary zewnętrzne. Prześwit wynosi 15 centymetrów, co w tym segmencie jest raczej normą, a 20 calowe felgi wydają się być lekką przesadą, na szczęście jest to opcja.
Wnętrze chociaż wizualnie wygląda zgrabnie i jeszcze bardziej minimalistycznie niż do tej pory, to jednak nie obyło się bez wad i dziwacznych rozwiązań. Ekologiczne materiały, które wykorzystano do wykończenia wnętrza to jakiś nieśmieszny żart jeśli mówimy o marce Premium. Jest twardo, jest plastikowo, a niektóre miejsca były wykonane z chropowatego, nieprzyjemnego tworzywa. Wnęka w drzwiach została wykończona ceratą. Jakość widać jedynie w spasowaniu elementów.
Minimalizm w dużej mierze jest powiązany z redukcją kosztów. Na przykład zabrakło zegarów za kierownicą, a wszystko co możliwe umieszczono na ekranie konsoli środkowej jak w najtańszej Tesli. Z tym, że w Volvo ekran został umieszczony pionowo, co oddala prędkościomierz od wzroku kierowcy, dodatkowo ekran mimo pokaźnych rozmiarów 12,3 cala przez upchnięcie chociażby prędkościomierza, czy elementów klimatyzacji staje się mały i mało czytelny. Sam ekran nie wytrzymuje chyba upływu czasu, ponieważ testowy egzemplarz miał już mocno porysowane szkło.
Jeśli jakoś przełkniemy ten ekran systemowy, a w przedniej części zechcemy otworzyć okno w tylnej części auta to… No właśnie mamy tylko 3 przyciski otwierania szyb. Lewa, prawa i przełącznik między przodem i tyłem auta. Trudno mi jest to wytłumaczyć, bo zdecydowanie wygodniejszym rozwiązaniem byłyby klasyczne 4 przyciski. No cóż. Zamiast tradycyjnych głośników umieszczonych w drzwiach postawiono na soundbar. To kolejna redukcja kosztów, która może w przedniej części kabiny jakoś się sprawdza, jednak pasażerowie tylnej kanapy nie będą już mieli takich doznań akustycznych. Te pomimo znaczka Harman Kardon również nie są tak dobre, do jakich przyzwyczaiło mnie Volvo.
Auto ma zaledwie 4,2 metra długości co jest odczuwalne we wnętrzu. Przestrzeń typowa dla segmentu B, czyli miejsca nie ma zbyt dużo, chociaż liczyłbym na więcej przestrzeni nad głową, zwłaszcza w tylnej części auta. Jest też dość wąsko więc, piąty pasażer to już naprawdę w przypadku wyższej konieczności.
Bagażnik to tylko i aż 318 litrów pojemności, a pod podłogą mamy dodatkowe 61 litrów. Po złożeniu podwójnej podłogi powstaje jednak spory próg załadowczy. Bagażnik otwieramy za pomocą przycisku na klapie, jest ona elektrycznie otwierana. Aha! Ważna kwestia, o której jeszcze nie napisałem to kluczyk, który nie ma żadnych przycisków fizycznych. Bagażnik otworzymy wyłącznie po zbliżeniu się do niego. Nie otworzymy komuś auta z daleka, nie otworzymy też bagażnika zdalnie. Mało tego, gdy robiłem aktualizację systemu po zaparkowaniu z zakupów i poszedłem z pierwszą partią zakupów do domu, auto odcięło mi dostęp do wnętrza do końca aktualizacji. Nie wiem czy to normalne, ale nie wyobrażam sobie sytuacji, kiedy auto się rygluje zostawiając na przykład małe dziecko w środku i łaskawie pozwoli kogoś wpuścić do środka po zaktualizowaniu systemu.
Na szczęście nie jest tak, że całe Volvo EX30 to jedno wielkie nieporozumienie. Najlepsze co ma do zaoferowania to jego jednostka napędowa. W tym przypadku był to pojedynczy silnik elektryczny ze zwiększoną pojemnością baterii tzw. Extended Range. Otrzymujemy więc 64 kWh baterię i 272 KM mocy maksymalnej, natomiast maksymalny moment obrotowy to 343 Nm. To więcej niż przyzwoite osiągi w najmniejszym Volvo i stosunkowo tanim elektrycznych Crossoverze. Przyspieszenie od 0 do 100 km/h wymaga jedynie 5,3 sekundy, a przy tym zachowuje trakcję. Zużycie energii jest przyzwoite. W mieście średnio 15 kW na 100 km co pozwoli na nieco ponad 400 kilometrów zasięgu, na drogach ekspresowych jadąc ze stałą prędkością 120 km/h zasięg to jakieś 300 kilometrów na jednym ładowaniu. Ładowanie na szybkiej ładowarce może odbywać się z maksymalną mocą 150 kW, a od 10 do 80% w tym przypadku naładujemy nawet w około 25 minut. To całkiem przyzwoite liczby.
Prowadzenie EX30 jest równie dobre co jego osiągi. Jest bardzo zwinny, zarówno w szybkim pokonywaniu łuków, jak i w ciasnych miejskich uliczkach. Sportowe zacięcie studzi bardzo neutralny układ kierowniczy, który nie angażuje do dynamicznej jazdy. Volvo świetnie radzi sobie również z tłumieniem nierówności i to pomimo sporych rozmiarów felg.
Volvo EX30 to bardzo oszczędne auto, ale najwięcej oszczędności chyba zyskała sama marka dzięki cięciom na każdym możliwym kroku. Być może dzięki temu cennik EX30 rozpoczyna się od 177 tysięcy złotych, a testowany egzemplarz kosztuje około 200 tysięcy złotych. Bardzo dobre właściwości jezdne i niskie zużycie energii daje pozytywne odczucia, które psują kiepskie materiały i cała “technologia”, która zbyt mocno zdominowała to auto.