Renault Trafic WaveCamper – test polskiego kampera, którym zwiedziliśmy Włochy
Są takie chwile, gdy człowiek po prostu musi się wyrwać. Nie chodzi o ucieczkę, ale o podróż, która nie kończy się na jednym hotelu czy jednym miejscu. Chodzi o wolność przemieszczania się tam, gdzie akurat poniosą emocje, chmury czy zapach pizzy wypiekanej w kamiennym piecu. Tak właśnie zaczęła się nasza wyprawa – dwójka dorosłych, małe dziecko i Renault Trafic w wersji WaveCamper. Ruszyliśmy z Warszawy i z każdym kolejnym kilometrem przekonywaliśmy się, że nie tylko samochód, ale też sama idea kampera zyskała dzięki tej polskiej zabudowie zupełnie nowy wymiar.
Dlaczego WaveCamper? Polska zabudowa z certyfikatem Renault
WaveCamper to firma, o której każdy miłośnik kamperów powinien wiedzieć coś więcej. To nie jest kolejny „garażowy” projekt na bazie dostawczaka. WaveCamper jest oficjalnym partnerem Renault i autoryzowanym twórcą zabudowy do modelu Trafic. To ogromna sprawa – tym bardziej że mówimy o polskim producencie, który swoją jakością przekonał międzynarodowy koncern motoryzacyjny. Zaufanie, jakim Renault obdarzyło WaveCampera, nie wzięło się znikąd – widać to w każdym detalu zabudowy.
Pierwsze wrażenia z jazdy Renault Trafic 170 KM z automatem
Na pierwszy rzut oka mamy do czynienia z klasycznym średniej wielkości vanem. Ale wystarczy zajrzeć do środka, by zrozumieć, że to dom na kółkach. Dość kompaktowy, ale zaskakująco funkcjonalny. Nasz egzemplarz wyposażony był w najmocniejszy silnik 170 KM i automatyczną skrzynię biegów. I tu pierwsze zaskoczenie – prowadzenie tej maszyny to czysta przyjemność. Nawet po kilku godzinach za kierownicą nie czuliśmy zmęczenia. Automat działa płynnie i świetnie odnajduje się w ciasnych włoskich miasteczkach czy na krętych przełęczach Dolomitów. Tam, gdzie trzeba często hamować, ruszać i kombinować z manetką, Renault po prostu płynie. Nie musisz się martwić biegami – wystarczy, że skupisz się na widokach.
Jak wygląda życie w kamperze z dzieckiem? Plusy i kompromisy
Zabudowa kamperowa to dzieło przemyślane i praktyczne. Fotele z tyłu wyposażone są w system ISOFIX, co znacznie ułatwia bezpieczne przewożenie dziecka w foteliku. Ale podróż z maluchem to nie zawsze tylko plusy – kiedy przychodzi czas na rozłożenie łóżka, trzeba nieco pokombinować z miejscem na sam fotelik. To typowy kamperowy kompromis – małe wnętrze wymaga dobrej organizacji i planowania. Wieczorne układanie łóżka to swoisty rytuał, ale po kilku nocach wchodzisz w to jak w tryb survivalowy. Wszystko ma swoje miejsce i czas.
Kuchnia, łóżko i toaleta – wnętrze WaveCampera w praktyce
Na uwagę zasługuje kuchnia. Prosta, ale bardzo dobrze przemyślana. Płyta gazowa, zlewozmywak i naprawdę sporo miejsca na przechowywanie. Schowki są wszędzie – pod siedzeniami, nad głową, pod blatem. Kuchenna logistyka z dzieckiem na pokładzie to duże wyzwanie, ale WaveCamper nie zostawia cię samemu z tą walką. Gotowanie makaronu z pesto na parkingu z widokiem na Jezioro Garda? Jasne. Śniadanie w cieniu gaju oliwnego na Sycylii? Czemu nie. Lodówka działa, woda jest, kuchnia gotowa.
Toaleta? Tak, ale raczej awaryjna. Przenośna i chowana w szafce, spełnia swoje zadanie, kiedy naprawdę trzeba. W praktyce częściej korzystaliśmy z sanitariatów na kempingach czy stacjach benzynowych. Ale świadomość, że w nocy nie trzeba wybiegać na zewnątrz, to duży komfort.
Podróżowanie na dziko: panele solarne i ogrzewanie Webasto
Co ważne – kamper został wyposażony w dwa panele solarne i ogrzewanie Webasto. Te dwa elementy sprawiają, że podróżowanie „na dziko” staje się możliwe i bezpieczne. Energia słoneczna wystarcza na zasilenie podstawowych urządzeń, a Webasto ratuje, kiedy noce w górach robią się chłodne. Przy okazji – widać, że konstrukcja WaveCampera przeszła pewne zmiany. Na przykład osłona, pod którą ukryte są zaczepy namiotu dachowego, jest teraz materiałowa. Kiedyś była to twarda pokrywa, która nieporęcznie się przesuwała i zajmowała dużo czasu. Teraz jest lekko, szybko i praktycznie. Taka drobna zmiana, ale pokazuje, że ktoś realnie słucha opinii użytkowników i wprowadza poprawki z głową.
Cała podróż zakończyła się w Bari. Słońce, plaże, zabytkowe miasto, niespieszne tempo życia. Zanim dotarliśmy na południe Włoch, zatrzymywaliśmy się wielokrotnie – czasem na kilka godzin, czasem na dwa dni. Kamper dawał nam wolność, jakiej nie daje żaden inny środek transportu. I co najważniejsze – nie zawiódł ani razu.
Czy warto? Nasza opinia po rodzinnej wyprawie WaveCamperem
Czy WaveCamper na bazie Renault Trafic to rozwiązanie idealne? Nie. Trzeba pogodzić się z ograniczoną przestrzenią i nauczyć logistyki. Ale czy jest to jeden z najlepszych kamperów w swojej klasie? Zdecydowanie tak. A świadomość, że za tym projektem stoi polska myśl techniczna i pełna autoryzacja Renault, daje ogromną satysfakcję.
To nie był tylko test auta. To była podróż, która zostanie z nami na zawsze.