Abarth 695 Tributo 131 Rally nie jest po prostu kolejną edycją specjalną miejskiego hot hatcha. To hołd, epitafium, ostatni rozdział w książce, która powoli się zamyka – opowieść o samochodach do czystej, nieskrępowanej zabawy. O samochodach, które nie muszą być rozsądne, ekologiczne ani praktyczne. W świecie coraz bardziej ułożonych, cyfrowych i bezdźwięcznych aut elektrycznych, 695 Tributo 131 Rally ryczy na pożegnanie – głośno, dumnie i bez kompromisów.
Już sam wygląd auta zapowiada coś wyjątkowego. Dwukolorowy lakier Scorpione Blue z matowym dachem to bezpośrednie nawiązanie do historycznego Fiata 131 Abarth Rally z lat 70., a spojler regulowany pod kątem (na wzór tego z wersji 695 Esseesse) to więcej niż ozdoba. To komunikat. Mamy do czynienia z samochodem, który nie boi się zakrętów. Mało tego – on w tych zakrętach żyje, oddycha, krzyczy.
Pod maską pracuje silnik, który dziś brzmi jak z innej epoki. 1.4-litrowa jednostka T-Jet generuje 180 koni mechanicznych i 250 Nm momentu obrotowego przy 3000 obr/min. To może nie brzmi spektakularnie w czasach, gdy hot hatche mają po 300 KM, ale pamiętajmy, że Abarth 695 waży niecałe 1100 kilogramów. To oznacza jedno – eksplozję. Pierwsze 100 km/h pojawia się na liczniku w 6,7 sekundy, a dźwięk wydechu Record Monza Sovrapposto przypomina, dlaczego tak bardzo kochamy silniki spalinowe. Przy każdym zdjęciu nogi z gazu, przy każdej redukcji, samochód żyje – strzela, sapie, bulgocze. Ten dźwięk to narkotyk.
Ale Abarth 695 Tributo 131 Rally nie byłby sobą, gdyby chodziło tylko o prostą linię. To samochód zbudowany na emocjach i dla emocji. Układ kierowniczy jest bezpośredni, choć nieco za lekki w wyższych prędkościach. Zawieszenie Koni FSD (z selektywnym tłumieniem) jest twarde, czasem może nawet zbyt twarde na co dzień, ale właśnie dzięki temu każda nierówność drogi przenoszona jest na kierownicę, na kręgosłup, na duszę. Czujesz wszystko.
W zakrętach samochód jest jak pies zerwany ze smyczy – dziki, nerwowy, ale niezwykle precyzyjny. Krótkie przełożenia skrzyni biegów zachęcają do agresywnej jazdy, a kompaktowe wymiary pozwalają wskakiwać w zakręty z prędkością, która zdaje się zaprzeczać prawom fizyki. W tym aucie nie jesteś kierowcą – jesteś częścią mechanizmu. Jakbyś na moment zespolił się z maszyną.
Są jednak chwile, w których emocje mieszają się z frustracją. Abarth 695 to nie auto pozbawione wad. Przede wszystkim – zbiornik paliwa. 35 litrów w aucie, które aż prosi się o szybką jazdę, to kiepski żart. Tankujesz, jeździsz godzinę z uśmiechem od ucha do ucha… i wracasz na stację. To irytujące i zupełnie niepasujące do charakteru tej maszyny. Również wnętrze, choć pełne smaczków – jak przeszycia z logo 131 Rally czy specjalna plakietka na tunelu środkowym – zdradza wiek konstrukcji. System multimedialny wygląda jak z innej epoki, a ergonomia miejscami jest, delikatnie mówiąc, umowna. Ale czy to ważne?
Bo przecież nie kupujesz tego auta dla dotykowego ekranu, ani dla systemów asystujących. Kupujesz go, żeby żyć. Żeby czuć, słyszeć, jechać. Żeby krzyczeć z radości na pustej drodze, kiedy strzałka obrotomierza zbliża się do czerwonego pola. Żeby jechać bez celu – i właśnie dlatego, że nie masz celu.
Abarth 695 Tributo 131 Rally powstał w liczbie 695 sztuk. To nie tylko limitacja. To znak czasów. Takie auta odchodzą. Odchodzą, bo nie mieszczą się w tabelkach, w normach emisji, w świecie przewidywalności. Dlatego to nie jest zwykła recenzja auta – to pożegnanie z gatunkiem. Małym, wściekłym, spalinowym i niepoprawnym.
695 Tributo 131 Rally nie jest idealny. Jest zbyt mały na dłuższe podróże, zbyt niewygodny dla codzienności, zbyt łakomy na paliwo względem pojemności zbiornika. Ale ma jedną, niepodważalną cechę: duszę. I to duszę, która płonie jasnym, gorącym ogniem. W czasach, gdy auta mówią do nas głosem AI, a kierownica służy bardziej do wybierania trybu jazdy niż do realnego prowadzenia, Abarth przypomina, jak to było. Jak to jest. I jak szybko to zniknie.
To koniec pewnej epoki. I choć łza się w oku kręci, warto tę epokę pożegnać z przytupem.